O organizacji będzie później, na początek coś o wystawcach. Wielu z nich można spotkać podczas różnego rodzaju targów rękodzielniczo-modowych (mp. Need For Street, Modobranie). Sabrina Pilewicz zaprezentowała nową kolekcję torebek, mniej formalne torby były m.in na stoisku Boogie na którym prezentowane były Fashionary - ułatwiające projektowanie ubrań notesy/ szkicowniki z sylwetkami męskimi lub damskimi. Eleganckie suknie miały metkę Rina Cossack, dla wielbicieli elegancji (z przymrużeniem oka) w kuchni były świetne fartuchy Cookie (przetestowałam, więc wiem jak się sprawdzają), do tego duża ilość biżuterii i oryginalnych dodatków (np. zegarki Deja Vu). Swoje kolekcje prezentowali także projektanci z Niemiec, piątkowe pokazy rozpoczęły się od pokazu świecących ubrań Moon Berlin, na koniec zaplanowano pokaz kolekcji gościa specjalnego - Michaela Michalsky (dotąd znałam tylko okulary przeciwsłoneczne sygnowane tym znakiem). Sobota to m.in. pokazy kolekcji Agutti, Łukasza Jemioła, Riny Cossack. W czasie trwania Warsaw Fashion Weekend działał także sklep on-line. Pokazy prowadziła Joanna Horodyńska.
proj. Sabrina Pilewicz
proj. Rina Cossack
W tym roku pierwszy raz połączono możliwość zakupu kolekcji z pokazami mody. To, że jest to pierwszy raz w nowej formie, było widać. Lokalizacja, czyli Soho Factory, jest już sprawdzona jako miejsce na pokazy mody i to był największy plus imprezy. Największym minusem był brak jakiegoś pomysłu wokół którego event był stworzony. Brak koncepcji, myśli przewodniej. Miałam wrażenie, że organizator w ostatniej chwili postanowił dodać do BEB pokazy mody. Całość sprawiała wrażenie niedopracowania. Mam nadzieję, że przyszłoroczna edycja Warsaw Fashion Weekend (jeśli będzie w takiej formie kontynuowany) będzie lepiej zorganizowana, bo niewątpliwie jest to impreza z potencjałem.
jak na pierwszy raz było OK
OdpowiedzUsuńFajne miejsce (idealne na niedawne Przetwory), ale fashion event bardzo średni.
OdpowiedzUsuń